2020-07-30


Być sprawnym niczym sportowiec



Mięśnie niczym Arnold, szybkość jak u Usajna, czy też wytrzymałość jak ultramaratończyk to marzenie wielu osób ??. I bardzo dobrze, bo trzeba dążyć do doskonałości i rozwijać się , a za cel warto dać sobie kogoś, kto jest najlepszy.


Jednak w tym bardzo pozytywnym myśleniu może czekać na nas pułapka! A raczej czeka i to na pewno! Przytoczę chyba najważniejszą, w które mam nadzieję się nie złapiecie – przynajmniej w początkowym okresie Waszej kariery sportowej.


? BRAK ROZPOZNANIA ?


Niejednokrotnie widać i słychać o osobach, które zaczęły swoją przygodę ze sportem (mówimy tu o amatorskim jego uprawianiu) i nagle coś się wydarzyło: kontuzja, bolesność, a za tym poszło zniechęcenie i porzucenie pomysłu dbania o swoje ciało, bo „to nie działa”...

Konkretne i prawdziwe przykłady z siłowni


PAN – koło 30stki, brak nadwagi i widocznych dysfunkcji. Przychodzi na trening personalny i co chce? Oczywiście „cisnąć na klatę”. Tylko...

Jakież jest jego zdziwienie, kiedy zamiast wrzucenia go na ciężary, najpierw proszę o poddanie się kilku testom, które mają wykazać jego prawdziwy stan fizyczny, a nie deklarowane „biorę 120kg na klatę, po co mi jakieś testy?”.



I tutaj nadchodzi zaskoczenie: brak prawidłowych podstawowych wzorców ruchu, przykurcze mięśni piersiowych, brak stabilizacji łopatek itp. Itd.


No i oczywiście praca na tych przykurczach skutkująca po pierwsze bólem barków (przejęły nadmierne obciążenie), o których pan przyznał , że jednak są... brak jakiegokolwiek progresu od 6 miesięcy: nieaktywne mięśnie nie będą się rozwijały i rosły, i oczywiście zniechęcenie i bez pomysłu, co jest nie tak!

Dodatkowo wyszło, że te 120kg to mit z siłowni, a np. na sam triceps dało radę wziąć raptem... 5kg.

PANI – koło 40stki, nadwaga ok. 20-25kg, uśmiechnięta mimo bólu. Zapytacie – co się stało? Po raz kolejny brak rozpoznania. Tym razem ze strony trenera, do którego zwróciła się owa pani z prośbą o pomoc. Tak, tak! Jak wcześniej mówiłam – pułapki czyhają wszędzie.

Tak więc okazało się, że owa pani postanowiła wziąć się za siebie i zacząć ćwiczyć z trenerem. Wcześniej uczęszczała na zajęcia grupowe, ale kompletnie się w nich nie odnalazła – z różnych powodów, stąd chęć zaufania specjaliście i praca 1 na 1.


Pani uskarżała się ma typowe niestety dolegliwości: bóle kolan i odc. lędźwiowego.


Jakież było moje zdziwienie, kiedy w trakcie przeprowadzania wywiadu medyczno-żywieniowego i diagnozowaniu jej dysfunkcji przyznała, że „nikt jej tego wcześniej nie robił”, i od razu na treningu została poproszona o wykonywanie różnych ćwiczeń, w tym skakanie na skrzynię plyometryczną (!).


Z kilkudziesięciokilogramową nadwagą! Wyobraźcie sobie, co się wówczas działo z jej stawami kolanowymi i biodrowym?! Stąd oczywiście wynikał jej ból i na szczęście krótkotrwałe zniechęcenie do sportu, bo udało nam się wspólnie zejść z tej nadwagi i w międzyczasie bezpiecznie wzmocnić mięśnie i ścięgna.


Więc zobaczcie – macie tu 2 przykłady z (mojego) życia wzięte. Oba niby różne, ale jednak sprowadzające się do tego samego błędu – braku rozpoznania sytuacji. Braku właściwego podejścia do bieżącego stanu zdrowia i kondycji, braku wykonania testów, które mają za zadanie nie tylko określić naszą dyspozycję, ale przede wszystkim zabezpieczyć nas przed ewentualnymi skutkami źle dobranych ćwiczeń.


? NADMIERNE ZAUFANIE ?


Powyższe przykłady pokazują również, że nie należy zbytnio ufać – przynajmniej na początku – tak sobie, jak i trenerom. Niestety. Ale w sumie to ma swoje plusy – nabywacie wiedzę, zaczynacie orientować się w temacie ćwiczeń, czy żywienia a to tylko pozytywnie wpłynie na Wasze bezpieczeństwo. Pamiętajcie proszę, żeby nie bać się pytać, a jeśli wybieracie trenera, to nie „oczami”, choć oczywiście wygląd zewnętrzny ma znaczenie i ulany trener to zaprzeczenie temu, co ma sobą reprezentować, ale już pierwsze spotkanie powinno Wam dać do myślenia” czy robi Wam testy funkcjonalne, czy najpierw sprawdza Wasze możliwości a nie wrzuca na bieżnię, czy robi wywiad medyczny i żywieniowy itd. Wszystko to ma Wam pomóc, a nie działać przeciwko Waszemu zdrowiu jak wcześniej opisane przypadki.

Jeśli będziecie mieli świadomość sytuacji, pełen przegląd Waszego stanu zdrowia i bieżącej kondycji, to gwarantuję, że uprawianie jakiejkolwiek dyscypliny da Wam niesamowitą energię, sprawi, że ciało zacznie nabierać pożądanych kształtów, poprawi się samopoczucie i nierzadko samoocena.


Zaś jeśli nie masz 19 lat, nie trenujesz zawodowo, a Twoje ciało nie jest przyzwyczajone do regularnego wysiłku pod okiem speca – lepiej podejdź do tematu z głową, włącz myślenie i pamiętaj, że to Twoje ciało i zdrowie i jeśli coś niedobrego się wydarzy, to tylko Ty poniesiesz tego konsekwencje, więc raz jeszcze prośba – ćwicz, trenuj, baw się, ale cały czas uważnie patrząc na swoje ciało, ewentualne znaki, które może Ci przekazywać (np. ból), dopytuj i nie bój się znaleźć lub zmienić trenera, jeśli zamiast ulgi zaczynasz czuć dyskomfort, pojawiają się niechciane objawy bólowe, itp.


Jeśli zadbasz o wszystkie aspekty, będziesz się cieszyć dobrą kondycją i zdrowiem, czego z całego serca CI życzę.

Wpis przygotowany przez Sylwia Bujalska - trenerka personalna , TrenerGdynia.com, właścicielka SB Gym Club w Gdyni